Filozof i myśliciel
Spośród przemyśleń Cieszkowskiego, które przybrały formę książek, współcześnie najbardziej znane są te związane z filozofią, stąd i on sam funkcjonuje w powszechnej świadomości jako filozof. To zawężenie dokonań wynika z tego, że jego idee i koncepcje z innych dziedzin – nauk społecznych i ekonomii – szybciej tracą aktualność, a te z filozofii mają bardziej uniwersalny charakter. Cieszkowski mocno związał się z filozofią niemiecką, w okresie jego studiów i młodości wiodącą w świecie, i osiągnął w niej znaczącą pozycję, rozprawiając się z Heglem. Stąd dość oczywiste jest, że dwa pierwsze jego dzieła filozoficzne – Prolegomena do historiozofii oraz Bóg i Palingeneza zostały napisane po niemiecku. Bóg i Palingeneza znane jest tylko z napisanej i wydanej w oryginale po niemiecku pierwszej części. Napisana po polsku część druga została zniszczona przez Zygmunta Krasińskiego, największego przyjaciela Augusta. Zrobił to tuż przed rewizją bądź obawiając się jej, w ten sposób przepadł rękopis posiadany przez niego, nigdy potem nieodtworzony przez autora. Nie można też wykluczyć innego motywu zniszczenia. Mogła to być również obawa przed zarzutem heterodoksji, czyli nieprawowierności (uznawania poglądów, dogmatów niezgodnych z obowiązującą doktryną religii katolickiej) ze strony opinii publicznej wobec Augusta Cieszkowskiego. Przed tym jako przyjaciel chciał go uchronić. Być może z tego też względu Ojcze nasz, jego największe dzieło filozoficzne, w ogóle zadebiutowało (po polsku) w 1848 roku w Paryżu cząstkowo i jako utwór bezimienny. W całości opublikowanie zostało dopiero po śmierci Cieszkowskiego. Częścią Ojcze nasz jest O drogach ducha z 1869 roku.
August Cieszkowski nie był gabinetowym uczonym i działaczem. Swoje przemyślenia starał się wdrażać w czyn. Zakres jego wiedzy i zainteresowań był na tyle rozległy, że siłą rzeczy nie wszystkie z nich miały szansę realizacji. Nieobca też była mu głęboka wiedza historyczna, choćby mniej znana kwestia jego poszukiwań w archiwach weneckich materiałów do historii Polski. Jednak najbardziej interesowało go to, co wiązało się z postępem, a zatem dotyczyło nauk przyrodniczych i techniki. W XXI tomie „Roczników” TPN wydanym w 1895 roku Franciszek Chłapowski publikuje artykuł, którego tytuł O stosunku Augusta Cieszkowskiego do nauk przyrodniczych w ogóle a do wydziału przyrodniczego w szczególności podkreśla rolę tych nauk w jego działalności. Zwraca też uwagę na wzrastające z wiekiem zamiłowanie do nauk przyrodniczych od strony poznawczej i praktycznego zastosowania:
[…] choć mimo niezawodnie rozległych jego na tem polu wiadomości, nie wziął bezpośrednio i samodzielnie w tym postępie udziału, t. j. nie obrobił sam ani jednej cegiełki do budowy wspaniałego już gmachu tych umiejętności. – Z drugiej jednak strony przyznać trzeba, że mało było u nas ludzi, którzyby w takim stopniu uznawali tego postępu doniosłość […] zajmowała go każda nowa teorya, o ile tylko przyczynić się mogła do postępu tego, – nie odrzucał z góry żadnej, choćby najsprzeczniejszą była z panującemi poglądami.
Będąc w podeszłym wieku na posiedzeniach wydziału przyrodniczego TPN, referował kwestie nowego aparatu do skraplania gazów, nitryfikacji azotu, tożsamości eteru kosmicznego i materii promieniującej. Na innym posiedzeniu też jako niemłody już człowiek:
[…] gdy do Roczników nadeszła rozprawa Dicksteina o zasłudze Hoehne-Wrońskiego w założeniu podwalin nowej nauki – Kinematyki. Nikt z obecnych nie rozumiał właściwie nawet znaczenia tej umiejętności, która jednak w naszych czasach wchodzi już w skład obowiązkowych przedmiotów – nawet dla praktycznych inżynierów. On, nieprzygotowany, wytłumaczył to z taką łatwością, jak gdyby wyższa matematyka i mechaniczne studya były go w ogóle zajmowały.
Odnosząc się do teorii Darwina, zajął stanowisko, jakie następnie przyjęli katoliccy ewolucjoniści – godzenia ewolucjonizmu z kreacjonizmem.
W przypadku edukacji i nauk rolniczych nie czuł się powołany do osobistego praktycznego szkolenia niewielkiej grupy włościan wzorem Dezyderego Chłapowskiego w Turwi czy Maksymiliana Jackowskiego w Pomarzanowicach i Wronczynie. Widział potrzebę powołania uniwersytetu obejmującego swoim zasięgiem zabór pruski oraz uczelni rolniczej ogarniającej ziemie wszystkich zaborów, dowiodła tego praktyka Szkoły im. Haliny. Upatrywał w tym mozolnej i niewidowiskowej drogi społeczeństwa polskiego ku niepodległości.
Jeśli zajrzymy do jego pism ze świadomością, które z osiągnięć myśli naukowej i technicznej były jeszcze pieśnią mniej czy bardziej odległej przyszłości, to zauważymy to, o czym pisał już Chłapowski:
[…] niejednokrotnie spotykamy dowody intuicyjnego jakoby daru […] przewidywał i przepowiadał niejedno, co […] później u nas stało lub na co się obecnie wyraźnie zanosi, chociaż przed kilkudziesięciu laty nikt temu nie chciał dawać wiary. A dalej przepowiedział nie jedno odkrycie lub jego zastosowanie obszerne, gdy jeszcze nikomn [u] się o tem nie śniło […] i jaśniej przewidywał plan jego dalszego rozwoju, aniżeli niejeden z właściwych budowniczych.
Podobnie miała się sprawa wynalazkami.
Któż obecnie nie uznaje znaczenia telegrafów i telefonów, bez których się prawie obyć nie możemy? kto nie uznaje znaczenia elektryczności jako motora taniego i dogodnego (przez transmisyą), wartości jej w komunikacyi, oświetleniu, metalurgii i najrozmaitszym przemyśle? Ale przed 50 laty czy wielu było takich, co wierzyli w taką przyszłość tej nowej siły, która już teraz tak odmiennym uczyniła świat cywilizowany od stanu, w jakim się przed kilkunastu laty znajdował, i która ciągle w naszych czasach zmienia jego postać?
Jeśli popatrzymy przez pryzmat fotografii cyfrowej i jej transmisji z kosmosu, to kolejny fragment artykułu Chłapowskiego jest jakże aktualny w naszych czasach.
Nie mniejszym okazał się on w przepowiedzeniu roli, jaką fotografia odegra w nauce, a w szczególności w astronomii. Sam to słyszałem od niego, że przed kilkudziesięciu laty, gdy sztuka fotograficzna była jeszcze w pieluszkach, w naukowem zgromadzeniu w Paryżu zapowiedział, że sposobem tym łatwiej i dokładniej dojdzie się do poznania nieba gwiaździstego, słońca, księżyca, planet, gwiazd stałych oraz stosunku tych ostatnich do siebie, aniżeli wszelkimi dotychczasowymi środkami optycznymi.
Żył i działał w szeroko pojętym okresie, kiedy do wdrażania odkryć i wynalazków z różnych powodów trzeba było społeczeństwa niejednokrotnie zachęcać, a często łamać uprzedzenia. Czynnie popierał różne związane z tym działania praktyczne, choć był świadom, że nie zawsze pierwsze próby ich realizacji zakończą się sukcesem. Tak jak to było z przedsiębiorstwami zajmującymi się zakładaniem podmorskich kabli telegraficznych, w które zainwestował. Domagał się jako poseł wsparcia państwa w celu wdrażania przydatnych społeczeństwu odkryć i wynalazków. Nie pomijał też aspektów praktycznego zastosowania ich w rolnictwie.
W późniejszym już wieku Cieszkowski z zamiłowaniem powracał do kwestyi zastosowania elektryczności w rolnictwie. Choć, o ile wiem, nikt dotąd nie wziął się jeszcze do praktycznego przeprowadzenia tej myśli, – kto wie, czy sami nie doczekamy się tego, że ją kto wyzyska i rozpowszechni. Obecnie wydawać się ona może niejednemu równie dziwaczną i śmieszna, jak ojcom naszym pomysł rozwieszania na drągach drutów telegraficznych, „które lada pastuch może zniszczyć”, jak nam samym nieprawdopodobną utopią się wydaje dostarczanie elektromotorycznej siły do mieszkania robotnika.
Jego dokonania były doceniane i poza Wielkopolską. W 1873 roku został wpisany w poczet członków krakowskiej Akademii Umiejętności. W 1880 roku nie przyjął ofiarowanej przez Uniwersytet Jagielloński katedry Umiejętności Politycznych, Statystyki i Prawa Administracyjnego Austriackiego. Uniwersytet Jagielloński w 1887 roku nadał mu tytuł doktora honoris causa w dziedzinie prawa.
Ewa J. i Włodzimierz Buczyńscy